sobota, 25 lipca 2015

Jaśmin w kremie 50+

Witajcie, po tak długiej przerwie ciężko przyzwyczaić się do cotygodniowych wpisów. Jestem dzisiaj z kremem, który jest niedoceniany przez polki. Chodzi tu o naszą polską markę Ziaja i o kremie pod oczy i na powieki 50+. 


Zużyłam prawie dopiero jedno opakowanie i dał mi on więcej korzyści niż nie jeden wielokrotnie droższy krem. Nie odstraszył mnie znaczek "50+" na opakowaniu,  nie oznacza on że mając 24 lata nie mogę go używać. To jedna wielka ściema że kremy przeznaczone dla kobiet po trzydziestce nie mogą używać dwudziestolatki. 


Sam krem umieszczony jest w 15 ml opakowaniu i kosztuje coś około 8 zł, prawda, że atrakcyjna cena??
Krem idealnie złagodził pierwsze drobne zmarszczki i zmniejszył opuchliznę pod oczami z którą męczyłam się długi czas. Stosuję go rano i wieczorem codziennie i dopiero po takim stosowaniu zauważyłam efekty. Krem absolutnie mnie nie uczulił, jest bardzo delikatny i niesamowicie wydajny. Jedyne co mnie zdziwiło to jego kolor, ale nie wpływa on na kolor korektora pod oczami, niezależnie jak dużą warstwę kremu położycie :)



Polecam go serdecznie, jest godny Waszej uwagi, jeśli wahacie się przed kupnem drogiego kremu a czegoś tańszego postawcie na Ziaje. WARTO:)

czwartek, 9 lipca 2015

Niezastąpieni przy podróży

Witajcie po dłuuugiej dłuugiej przerwie. Sesja i obrona dyplomu zeszła na pierwszy plan, ale już wracam do regularnego prowadzenia bloga. 
Dzisiaj będzie o niezastąpionych produktach jakie mi się sprawdziły na tygodniowym urlopie w Szwajcarii.


Niestety jestem już po wakacjach i strasznie nad tym ubolewam. Strasznie szybko zleciało. Wszystko co dobre szybko się kończy.
Miałam bardzo mało czasu na przygotowanie się na wyjazd a nie chciałam aby połowę mojej walizki zajmowały kosmetyki. Trafiła nam się cudowna pogoda, temperatura sięgała aż 36 stopni - idealnie na wakacje :)
Niezastąpionymi produktami bez których nie dałabym radę się obejść to kapelusz, okulary i filtr 50+
Jedyną rzeczą jaką musiałam dokupić na miejscu jest antyperspirant Nivea.
Przed wyjazdem zakupiłam płatki do demakijażu aby było wygodniej. Są to płatki z "tami" i kosztowały mnie około 5 zł, jest ich 40 sztuk i sprawdziły się na wyjeździe REWELACYJNIE :)) Często brałam je do torebki aby w ciągu dnia zmyć filtr i nałożyć nową warstwę. Nie uczulił, nie podrażnił jestem niezwykle zaskoczona jak dobry jest to produkt za tak niską cenę.


Kolejnym produktem kupionym na wyjazd jest puder bambusowy z jedwabiem z Paese. Jest to zupełna nowość i choć w tych upałach nie sprawdziła jak chciałam to mimo wszystko jestem z niego zadowolona. W normalne dni ( nie skwarze ) ładnie matowił na dłuugo i nie bielił. Kosztował mnie 45 zł i jest go aż 8 g. 
Moim jedynym makijażem jaki utrzymywał się na twarzy był cień w kremie color tattoo na brwi, korektor z Eveline i cień w kredce z Kiko. Równie niezastąpionym okazał się sztyft na odciski "Compeed". Kolejny niezastąpiony i rewelacyjny produkt, który jest ze mną już rok :) Ceniąc każdy wolny centymetr w kosmetyczce zabrałam próbki kremów firmy "zielony krem" sprawdziły mi się tak dobrze, że z przyjemnością pójdę po pełnowymiarowy produkt, ale o tym później :)


Nie mogłoby się obyć również bez pielęgnacji skóry pod oczami. Moim faworytem w tej dziedzinie jest ziaja 50+ Jaśmin w kremie. Nie zauważałam jego działań dopóki nie zaczęłam go stosować regularnie :)
No i ostatni produkt, najlepsze zostawiam na koniec. Szminka królowała na ustach kiedy tylko mogła, czyli prawie codziennie. Fakt, że temperatury działały na jej nie korzyść bo dosłownie topiła się, ale nie zmieniła swojego kształtu a w tak upalne dni ze słomkowym kapeluszem prezentowała się znakomicie. Szminka jest z Maca i jest to kolor chatterbox :)

To wielki skrót tego co używałam przez ostatni czas. Nie uwzględniłam w tym pielęgnacji bo o tym będzie później. Nie ma co zanudzać skoro takie wspaniałości dla Was przygotowałam :)

sobota, 30 maja 2015

Bielenda - laserXtreme

Witajcie, tak dawno mnie tu nie było, że zaczęłam się obawiać czy ja jeszcze potrafię to robić :) Dzisiaj przychodzę do Was z pewnym produktem, z którym nie polubiliśmy się od samego początku. Nie chodzi tu o działanie i wydajność ale o konsystencje. Ale o tym to za chwilę. 


 Chodzi tu o płyn micelarny w żelu. Sądzę, że to jakaś nowość z Bielenda bo nigdy tego nie widziałam ani na półkach ani u Was, nie mam wszak tak perfekcyjnej pamięci fotograficznej i mogę się mylić. Jak zobaczyłam opakowanie i to co producent napisał pomyślałam że będzie doskonale zmywał makijaż, bo już miałam dosyć budzenia się z resztkami tusze, choć wieczorem wydaje mi się że twarz jest czysta. Ten produkt to zapewnia, zmywa makijaż doskonale i nie budzę się z resztkami makijażu. Kolejnym ogromnym plusem a zarazem minusem dla mnie jest to że jest bardzo ale to bardzo wydajny( to jest na plus oczywiście) ale ta wydajność bierze się z jego konsystencji, żelu, którego nienawidzę:/ Przekonałam się już w 10000%, że niecierpie konsystencji mleczek a już w na pewno żeli. 


 Za produkt o pojemności 200 ml zapłaciłam około 15-18 zł, więc to bardzo dobra cena. Ale ta glutowato - żelowa konsystencja to jakiś koszmar....


Napiszcie proszę czy Wy też tak macie czy tylko ja mam tak namieszane w głowie?? :)

sobota, 16 maja 2015

Nivea care

Witajcie po dłuższej niezapowiedzianej przerwie. Dzisiaj będzie o kremie który zagościł w mojej łazience już dawno, choć produkt jest od niedawna na drogeryjnych półkach, to jest o nim wyjątkowo cicho. Chodzi tu o najzwyklejszy krem Nivea Care.


Osobiście jestem ogromną fanką znanych wszystkim kremów Nivea Soft i zawsze mam jego największy słoiczek. Zachciało mi się zmiany i potrzebowałam czegoś równie delikatnego ale w mniejszym wydaniu. Oczywiście Nivea soft mozna kupić w jeszcze mniejszym opakowaniu niż ten....ale wiecie o co mi chodzi :)


Chciałam tego kremu używać na dzień przed makijażem, ale okazał się zbyt tłusty, spróbowałam nakładać bardzo cienką warstwę i okazał się idealny. Daję wspaniałe uczucie nawilżenia, często z lenistwa nakładam go na noc, choć mam własnoręcznie robiony krem specjalnie na noc, ale bardzo lubię ten specyficzny zapach Nivea. Opakowanie zawiera 100 ml produktu i występuje jeszcze w większej pojemności, kosztował mnie około 9 zł, więc żaden majątek. Z ciekawości porównałam składy tego kremu i Nivea soft i okazało się że ten ma krótszy skład - więc im mniej składników tym lepiej:)
Oczywiście nic nie zastąpi własnoręcznie zrobionego kremu z naturalnymi składnikami ale te niestety zawierają oleje i nie nadają się do porannej pielęgnacji gdzie jak co dzień śpieszymy się na zajęcia czy do pracy.


Mam nadzieję, że zachęciłam Was do spojrzenia na ten krem przy najbliższej wizycie w drogerii. Piszcie czy miałyście już z nim do czynienia i jakie są Wasze odczucia :) 

piątek, 1 maja 2015

Kosmetyki z Mokosh

Witajcie, dzisiaj będzie zupełna nowość na moim blogu ponieważ mam zaszczyt przedstawić Wam kosmetyki z Mokosh. Poznałam tą firmie dzięki jednej z blogerki i oto są :)


Od firmy w ramach współpracy otrzymałam dwa produkty, do których byłam sceptycznie nastawiona. Miałam już do czynienia z glinką i olejkami i nie było to dla mnie żadną nowością. No ale nie ma co narzekać :) Paczka przyszła świetnie zapakowana, w środku było pełno ścinek/ wiórek, kompletnie nie wiem jak to się nazywa, ale na pewno w 100% ekologiczne :)
Pierwszym produktem jest glinka zielona do twarzy i ciała o pojemności 200 ml czyli bardzo dużej :)
Drugim produktem jest 100% olejek arganowy o pojemności 7,5ml. 




Co najbardziej spodobało mi się to, że na opakowaniu glinki jest kompletna instrukcja jak wykonać maseczkę na twarz albo na ciało oraz to jakie ma działanie. Ja użyłam jej tylko to twarzy i oczywiście skorzystałam z instrukcji jaka jest na opakowaniu i wyszło to 


Musicie przyznać, że coś jest nie tak :/ Zrobiłam wszystko jak było na instrukcji zdecydowanie dałam za dużo olejku arganowego, rozprowadzenie maseczki było bardzo trudne, zdecydowanie wystarczyło by parę kropli a nie pół łyżeczki. 

Skończmy z tym marudzeniem i przejdźmy do działanie, bo to jest najważniejsze. Po zmyciu jej skóra była tak gładka i nawilżona, że nie mogłam w to uwierzyć, wszystkim się chwaliłam i głaskałam się po twarzy tak była delikatna i gładka. Zapomniałam o wszystkim tak spodobał mi się efekt. Zachęcam do zainteresowania się tą firmą i tymi właśnie kosmetykami bo na prawdę warto :)

czwartek, 23 kwietnia 2015

Tołpa - jestem na NIE

Witajcie, dzisiaj o mało przyjemnych produktach, które mimo dania im wielu szans są po prostu tragicznymi bublami :/ Mowa będzie o lubianej marce jaką jest Tołpa a dokładniej nawilżającym mleczku oraz masce do włosów.

Nawilżające mleczko łagodzące jak producent sam napisał miało nawilżać i łagodzić, niestety tak nie jest bo już drugi tydzień łykam wapno i smaruje się kremami ze sterydem żeby nie oszaleć :/ ostatni raz posmarowałam się nim nogi i ręce w zeszłym tygodniu i do tej pory drapie się jak bym miała pchły. Nigdy nie zdarzyło mi się coś takiego i jestem ogromnie zawiedziona działaniem i skutkami.
Kolejny bublem okazała się odżywka do włosów, która wystarczyła mi dokładnie na TRZY użycia, dosłownie na tyle bo we włosach ona kompletni znikała, rozpływała się. Mam włosy krótkie i wyobraźcie sobie moje zdziwienie jak po pierwszym użyciu z butelki zniknęła 1/3 produktu. Sam produkt okazał się żadną rewelacją, ani to nie nawilżało ani nie regenerowały tych włosów...nic kompletnie nie zrobiła :/


Totalna klapa i porażka tych dwóch produktów. Totalnie zawiodłam się na tej marce i na dłuuugo sobie odpuszczę kupienie czegokolwiek :/

czwartek, 16 kwietnia 2015

DIY : krem do twarzy

Jak po samym tytule można się domyślać będzie o moim pierwszym własnoręcznie zrobionym kremie do twarzy. A wzięło się od tego że przez dwa tygodnie walczyłam z nadmiernie przesuszoną skórą i nic nie pomagało. W końcu zdenerwowałam się, bo ile można, i zamówiłam pół produkty ze strony  /http://www.naturalne-piekno.pl/. Tak jak wałczyłam z przesuszeniem dwa tygodnie tak po dwóch aplikacjach własnoręcznie zrobionego kremu wszystko zniknęło. Jak zobaczyłam efekty od razu zamówiłam nowe półprodukty i tak zatraciłam się w tym kompletnie :)


Zawsze myślałam, że zrobienie kremu to coś bardzo skomplikowanego dopóki nie odkryłam na YT kanału Calaya.pl. Tam zrozumiałam, że to jest banalnie proste i że nie chce już kupować kremów w którym nie zależnie od ceny jest alkohol i inne śmieci:/ Czysty kremik bez konserwowania go postoi mi w lodówce max 3 tygodnie, w tym czasie spokojnie zdążę go zużyć i zrobić nowy :)
Jak widzicie składników jest tyle co kot napłakał, oczywiście to nie są te proporcje co na zdjęciu:) To jest tak banalnie proste że aż śmieszne :)
Na poniższych zdjęciach widać, że krem ma konsystencje pianki, normalnie powinna być gładka kremowa masa u mnie wyszło tak i wcale to niczemu nie przeszkadza.


Jeśli chodzi o wchłanianie, to już nie jest tak prosto, krem wchłania się dosyć długo. Absolutnie nie jest to krem na dzień tylko na noc. Jest tak bogaty, że rano moja skóra nie potrzebuje żadnego innego kremu:)


Zachęcam wszystkich do spróbowania, oprócz tego że będziecie miały krem w najczystszej postaci to jaka radocha w samym robieniu go i duma że wyszło i działa :)

środa, 8 kwietnia 2015

Vichy Normaderm

Witajcie, miałam napisać o czymś zupełnie innym ale się rozmyśliłam i opowiem Wam trochę o oczyszczającym żelu do skóry wrażliwej.


Byłam wręcz przekonana, że to będzie starzał w dziesiątkę, kupiłam go z myślą o mnie i moim chłopaku. Polecany przez dużą część internautów to i  ja się skusiłam :). Żel ma dosyć dziwny zapach, ale jest on do przeżycia. Za około 30 zł otrzymujemy 200 ml produktu, co nie jest mało. Wszystko byłoby ok dopóki go nie użyłam, nie dość że nie da się wycyrklować odpowiedniej ilości, to żel nie zmywa resztek makijażu, nie maluję się mocno ale nawet z maskarą nie daje sobie rady. Pieni się dobrze ale zmycie go z twarzy to istna tragedia, tego się nie da tak po prostu zmyć, zajmuje mi to dużo więcej czasu niż najtańszy i jednak najlepszy w zestawieniu z tym produktem żel z Bebeauty. Jest to tak irytujące, że nie kupię tego produktu ponownie, niestety nie spisał się kompletnie i jak na razie produkt z Vichy trafia do bubli :/


Nie wiem czy też miałyście takie przykre doświadczenia z tym produktem jak ja, napiszcie jakie Wy używacie żele do oczyszczania twarzy :)

czwartek, 26 marca 2015

Krem bionawilżający z Ziaji

Witajcie, dzisiaj coś z mojej codziennej pielęgnacji tym razem wieczornej. Przedstawiam Wam bionawilżający krem do cery tłustej i mieszanej biała herbata


Krem zaliczyłabym raczej do średniaków, miał być lekki a taki nie jest, miał nawilżać i niby to robi, ale z partiami skóry mocniej przesuszonej kompletnie sobie nie radzi. Szybko się wchłania, ładnie pachnie i jest tani. To są jego jedyne dobre strony tego produktu. Kupiłam go w ciemno bez żadnego polecenia i nie mogę żałować bo krzywdy mi nie zrobił. Zważywszy na jego skład to jest bardzo dziwne. 
Producent twierdzi że"zmniejsza nadmierne złuszczenie się naskórka oraz łagodzi podrażnienia. stanowi doskonały podkład pod makijaż" Niestety nic z tego się nie zgadza, nigdy nie nałożyłabym tłustego kremu, na tłustą cerę żeby cały dzień się świecić...to chyba logiczne. 


Mam go już dobre 2 miesiące a jeszcze spokojnie na pół mi go wystarczy. Na pewno do niego nie wrócę bo nie ma sensu. Nie powinnam się spodziewać cudów za 7,90 zł ale oczekiwałam czegoś więcej. Może są lepsze kremy z Ziaji, które stosujecie, chętnie poczytam o tym, ja niestety nie jestem zachwycona i go nie polecam :/


czwartek, 19 marca 2015

Clinique

Witajcie, z lekkim opóźnieniem,  ale mam dla Was coś bardzo ciekawego, zapraszam do dalszego czytania :) 


Przedstawiam Wam mojego ulubieńca ostatnich dwóch miesięcy. Krem firmy Clinique moisture surge. Przyznam się,  że kupiłam go calkowicie w ślepo jak to coraz częściej u mnie bywa :/
Na szczescie tym razem trafilam rewelacyjnie, potrzebowalam lekkiego kremu na dzień,  ktory bedzie się wchlaniał blyskawicznie i wlasnie to otrzymałam. Krem ma konsystencje bardzo lekkiego żelu, szczerze mówiąc jeszcze w swojej karierze z takim sie nie spotkałam. Nie mialam po nim uczucia ściągnięcia skóry,  nie rolował sie na nim podkład, ani nie zapychał. Sam sloiczek jest szklany, ale nie ciężki,  wyglada bardzo gustownie na łazienkowej półce :)


Pomówmy może o ten złej stronie, bo zawsze takie są niestety, chodzi tu cenę.  Krem o standardowej pojemnosci 30ml kosztowal mnie na przecenie jakieś 60 zł.  Ni to dużo ni to mało jak na krem, jak dla mnie dużo choć działanie mnie oczarowało bez dwóch zdań.  Wniosek nasuwa się jeden, ze jest wart swojej promocyjnej ceny i jesli na takową promocję trafie to z przyjemnością go kupie:)

czwartek, 12 marca 2015

zastrzyk witamin z ECOreceptury

Witajcie, dzisiaj długo oczekiwany chyba bardziej przeze mnie post a mianowicie kosmetyki ze starej mydlarni. Będzie ich aż trzy, nie wszystkie są godne polecenia, ale o tym za chwilę :)

Jako pierwszy na ogień idzie najmłodszy płyn micelarny. Producent twierdzi, że nie zawiera on SLS, ALS, parabenów silikonów i parafiny i wielu innych złych rzeczy które umieszczają inne firmy. Ma bardzo lekki cytrynowy zapach, dosyć specyficzny dla tej linii kosmetyków, w żaden sposób nie podrażnia nosa :) Zmywa makijaż szybko i bez problemów, noszę delikatny makijaż i z nim sobie radzi, nie wiem jakby się zachował przy mocniejszym. Jego pojemność to 200 ml i tutaj przychodzi pierwszy minus produktu, kosztuje on 25 zł i jak na taką małą pojemność to dosyć dużo :/. To jedyny minus i chyba on przeważy przy następnych zakupach:/ Ma bardzo wygodne otwieranie i zamykanie, dzięki temu nie wylewa się po całym waciku :)




Kolejnym produktem jest maska do włosów, to zdecydowanie mój ulubiony produkt z całej linii jaka miałam okazję testować. Bardzo przyjemny zapach, delikatna formuła, przyjemna aplikacja...czego chcieć więcej. Włosy po nim są delikatne, wygładzone, istotne dla mnie w maseczkach do włosów jest to aby szybko się zmywały z głowy i tak oto jest z tą maską. Pojemność to250 ml (szaleństwa nie ma) i kosztowała one nieco więcej niż 25zł




 Na samym końcu, bo na to zasłużył, jest aktywne serum do twarzy. Specjalnie zrobiłam duże zdjęcie abyście dobrze się przypatrzyły i nigdy go nie kupiły.


 Nie chodzi mi tutaj o brak działania tego serum czy też jak działa to serum bo nawet nie wiem, ale chodzi o zapach. Po pierwszym otwarciu buteleczki odurzyła mnie woń alkoholu. Jest on tak intensywny i dominujący że po prostu nie da się tego używać. Staram się go dodawać do glinki jak rozrabiam z wodą, ale i tak czuć zapach alkoholu i jest on po prostu nie do wytrzymania. Pojemność to standardowe 30 ml i kosztował ponad 30 zł, więc totalna strata pieniędzy :/ Mam nadzieję, że w porę Was ostrzegłam przed kupnem tego serum, napiszcie mi może jakie były Wasze buble z ECOreceptury :)


poniedziałek, 2 marca 2015

Creme Prodigieuse z Nuxe

Witajcie, nie złożyło się aby zrobić wpis w czwartek, mam czas dopiero dzisiaj dlatego przychodzę do Was z nie byle czym :) Wszystkich zainteresowanych zapraszam do czytania :)



Przychodzę do Was z nawilżającym kremem do oczu, przeciwzmarszczkowym i przeciw cieniom pod oczy. Kupiłam go po przecenie jeszcze przed świętami i miałam go ponad dwa miesiące co jak na cenę 48 zł chyba nie jest źle. Miał bardzo fajną konsystencje, bo nie była to leista maź ale bardzo treściwy krem, który bardzo szybko się wchłaniał i nawilżał. Nie mam jeszcze problemów z cieniami pod oczami i tutaj w tej kwestii nie mogę się wypowiedzieć. Używanie go było czystą przyjemnością, delikatny kwiatowy zapach absolutnie mi on nie przeszkadzał. Myślę że dla osób z widocznymi już zmarszczkami to będzie za słaby krem, poleciłabym go młodym dziewczynom, które chcę zwykłego nawilżenia a nie poważnego działania przeciwzmarszczkowego :) To były dobrze wydane pieniądze i  jeśli będę miała jeszcze okazję kupić go po przecenie to z przyjemnością włożę go do koszyka :)


Możecie podejrzeć skład i same ocenić czy warto go kupić czy też nie :) obecnie przerzuciłam się na krem jaśminowy z Ziaja, dam Wam znać jak się sprawdził :)

czwartek, 19 lutego 2015

TOPowe COAT

Witajcie, jak co czwartek zapraszam Was na nowy wpis. Tym razem będzie o moich najlepszym i najgorszym top coat. Trochę nietypowy post jak na mnie, mimo wszystko zapraszam :)


Ułożone są w kolejności od najlepszego do najgorszego. Zaczynając od lewej czyli mojego faworyta, i choć mam go krótko przebił wszystkie pozostałe. Mowa o Sally Hansen Insta - dry. Mam go jakieś 2-3 tygodnie i złego słowa o nim nie mogę powiedzieć. Ma fajny szeroki pędzelek i rozprowadza się bardzo gładko i przyjemnie, kosztował około 15 zł i jest go aż 13,3 ml. Buteleczka ma dość ciekawy kształt, zawsze to jakieś urozmaicenie :)
Kolejnym produktem z tej bajki to top coat z Inglota. To równie dobry konkurent do poprzednika ale on ma jednak małą wadę, jest bardzo niewydajny w porównaniu do swojej ceny. Kosztuję około 20 zł, słyszałam że można kupić wkład i jest o parę zł tańszy jednak i tak to wysoka cena. Aplikuje się go pipetą i tu jest pies pogrzebany, gdyby nie ona płynu wystarczyłoby mi na dłużej. Ten produkt wyróżnia jego konsystencja, wystarczy jedna kropla na paznokieć aby lakier wysechł w parę sekund, dosłownie parę sekund :)


Ostatnim, znienawidzonym przeze mnie preparatem jest Eveline " miniMAXI", kupiłam go totalnie przez pomyłkę, myślałam że jest zwykłym bezbarwnym lakierem a tu klops :/  Nie wiadomo ile bym czekała na wyschnięcie paznokci to się nie stanie, mam wrażenie że on przedłuża wysychanie ich a nie skraca. Jest koszmarny i przestrzegam Was przed kupieniem go. Kosztował maksymalnie 10 zł pewnie mniej. 


Tak prezentują się pędzelki, jak widzicie jest różnica między Sally hansen a Eveline, niby mała a robi ogromną różnicą podczas nakładania. Jeśli chodzi o top coat z inglota zawsze musiałam podłożyć wacik żeby nie nachlapać a i tak pół palca był nim oblany. To nie jest do końca dobre rozwiązanie :)

czwartek, 12 lutego 2015

Oo peeling

Witajcie, dzisiaj chciałabym Wam zaprezentować moją artylerie  peelingów, które są moimi ulubionymi i na pewno niektóre z nich zostaną u mnie na długo. Jesteście ciekawe co to takiego? Zapraszam do czytania :)


Nie ma tego dużo ani mało, tak w sam raz :) Zaczynając od najdłużej używanego przeze mnie i najbardziej ulubionego peelingu  jest ziaja "oczyszczająca pasta z liści manuka". To prawdziwy ścieruch, używam go 2 razy w tygodniu, uwielbiam jego działanie i to uczucie "ścierania" naskórka. Nie mogłoby się obyć również bez delikatnego codziennego peelingu. Trzymam go pod prysznicem i nie wyobrażam sobie żeby go zabrakło. Jest bardzo delikatny, te drobinki są ledwo wyczuwalne i to w nim lubię najbardziej. Tani, znany i dostępny w każdej biedronce, czego chcieć więcej :)


Tutaj mamy dwa peelingi do ciała i jeden peeling enzymatyczny do twarzy. Trochę źle to podzieliłam ale cóż.
 Pierwszy od lewej to prawdziwy ścieruch, większy niż pasta z ziaja. Tego używam najrzadziej  bo tak ściera naskórek że aż boli. Kupiłam go w biedronce za około 8 zł i jest go 200g. Było to dawno ale nadal możecie gdzieniegdzie go znaleźć. Ja mam o zapachu wanilii i olejku arganowym. 
Środkowym peelingiem jest "orzeżwiający peeling - maska". To mój ulubiony, hmm chyba się powtarzam, peeling i jest go najmniej, przez swój zapach działanie i to jak świetnie nawilża skórę, uwielbiam go. Jest go  tylko 250ml, piszę tylko bo kosztuje sporo, ponad 30zł. Jest to produkt z tej linii spa eco, vitality. 
Ostatnim produktem, najmłodszym z całej kolekcji jest peeling enzymatyczny z organique. Testuję go już dobry miesiąc i chyba mogę coś o nim powiedzieć. Sporo czytałam zanim kupiłam ten produkt, nie jest on najtańszy i może dlatego miałam obawy. Jednak nie znalazłam ani jednego złego komentarza na temat tego produktu. Zaryzykowałam. Obawiałam się też jego działania, dziewczyny pisały że szczypie, piecze i zostawia czerwone ślady - taki jest mocny, trochę się przestraszyłam bo owszem mam wrażliwą skórę ale już dawno mnie nie wysypało po kosmetyku, nie chciałam się nabawić nieprzyjaciół, wiadomo. Moje obawy były złudne, nic mnie nie wysypało, nie piekło, nie szczypało...w ogóle nic nie czułam, to było trochę dziwne. Ale efekt jaki pozostawia na skórze,to  widać słychać i czuć jak skóra jest oczyszczona i zadbana. Byłam mile zaskoczona tym co zobaczyłam no i same powiedzcie jak mógł nie trafić do moich ulubieńców. 

Ale się rozpisałam...chętnie poczytam jakie są Wasze ulubione peelingi, może niektóre z nich pokryją się z moimi. Piszcie :)

piątek, 6 lutego 2015

Soniczna szczoteczka do mycia twarzy.

Witajcie, z jednodniowym opóźnieniem ale zapraszam na nowy post. Dzisiaj będzie o Sonicznej szczoteczce do twarzy z Hebe. Jest to prezent gwiazdkowy, który sama sobie wybrałam, i to był jeden z najlepszych prezentów, zapraszam. 


Tak oto prezentuję się moja szczoteczka z Xinese. Była ona dostępna na długo przed świętami i chyba jest jeszcze dalej. Nie jest to stały produkt  w drogerii Hebe więc jeśli jesteście niezdecydowane to zapraszam do czytania dalej. 


Szczoteczka wykonana jest z solidnego plastiku, nie mam co do tego żadnych zastrzeżeń. Doskonale dopasowuje się do ręki, nie ześlizguję się pod woda. Jedynie o kiepskim wykonaniu można powiedzieć to są przyciski - gumowe i słabo wykonane przy obsłudze czuć że coś jest nie tak. W komplecie była szczoteczka, jeden wkład i ładowarka. Ja dokupiłam jeszcze jedną najdelikatniejszy wkład, i bardzo dobrze zrobiłam bo ten dołączony do szczoteczki to prawdziwy hardcore. Kolejną małą wadą jest to że szczoteczka nie posiada żadnego Timera informującego nas o przejściu do innej partii twarzy. Mała wada do przeżycia za taką cenę:)
Szczoteczka ma aż cztery różna tryby prędkości, ja używam jej na najniższym, a i tak mam wrażenie że wręcz zdziera mi naskórek. Za pierwszym razem byłam przerażona bo to czyszczenie wcale nie było przyjemne, ale po tym czasie skóra już się przyzwyczaiła i bardzo lubię jej używać. Nie robię tego codziennie ale 2-3 razy w tygodniu, nie ma problemu z myciem, ani suszeniem jej. Po takim "zabiegu" nakładam jak co dzień serum i krem albo sam krem. 


Jak widzicie sam wkład jest zabezpieczony dodatkowa osłonką przed brudem i bakteriami, ma ona małe dziurki aby włosie mogło spokojnie wyschnąć.

Przejdźmy może do ceny. Jak wspomniałam to był prezent gwiazdkowy ale wiem ile kosztował. Sama szczoteczka pierwotnie kosztowała chyba 230 zł, były dwie obniżki na 199 zł i 169 zł. Ta ostatnia cena utrzymywała się dosyć długo i za taką była kupiona. Dodatkowy wkład to koszt 29 zł.  Uważam, że to byłą dobra inwestycja. ze szczoteczką nic niepokojącego się nie dzieje, bateria wytrzymuję ho ho i jeszcze dłużej. włosie nie uległo zniekształceniu i wszystko działa jak należy. Mam nadzieje że rozwiałam Wasze wątpliwości i pomaszerujecie w najbliższym czasie do Hebe po ten produkt :)

P.S. Taka ze mnie gapa że włożyłam szczoteczkę do ładowarki odwrotnie:) Wybaczcie :)

Zapraszam również na głosowanie na mojego bloga, fakt że jestem początkującą blogerką, ale przecież każdy kiedyś zaczynał :D

czwartek, 29 stycznia 2015

Ziaja Biosulfo

Witajcie po trzech tygodniach nieobecności, wracam do Was już wypoczęta i po sesji. Cieszę się, że udało się bez poprawek. Przychodzę do Was z jedyną moją nowością w tym miesiącu, z tego powodu że miałam sesje nie kupiłam sobie niczego ciekawego oprócz tej jedynej rzeczy jakim był szampon....szaleństwo.

Szampon okazał się wielkim hitem. Mam ogromny problem z nadmiernym przetłuszczaniem się włosów, mam ŁZS więc żaden drogeryjny szampon jest dla mnie nieodpowiedni. Ten spełnił moje oczekiwania w 10000%, po pierwszym umyciu poczułam ulgę na skórze głowy. Bardzo dobrze oczyścił skórę, nie swędziała a włosy były czyste przez dwa dni, czego chcieć więcej :)

Na początku zdziwiła mnie konsystencja tego produktu, przyznacie że jest nietypowa, zapach też nie należy do normalnych zapachów szamponów. Kompletnie mi to nie przeszkadzało jak zobaczyłam jego działanie :)
Za butelkę o pojemności 300ml zapłaciłam  niecałe 9 zł i z tego jestem bardzo rada :))Dostępny jest tylko na stoiskach Ziaja.
Polecam go wszystkim, którzy mają te same problemy z włosami jak ja. Napiszcie czy macie jakieś sprawdzone apteczne szampon na ŁZS, będę wdzięczna:)